The VALETZ Magazine Numer 1 (sierpień 1998)
<<  Poprzednia strona Indeks Następna strona >>

Arti ( redakcja@valetz.pl )

Kot

Tam, gdzie gładką linię horyzontu deformują szpetne, betonowe prostopadłościany bloków, gdzie zieleń traw zastępują regularne kostki bruku, gdzie kikuty słupów i trzepaków udają osobliwe kształty drzew i krzaków, gdzie ostre promienie słońca ulegają mrocznym cieniom budynków, tam właśnie znajdują się ludzkie siedziby. W tym nienaturalnym, zgoła wrogim środowisku, w tym ulu ludzkich istnień, na drewnianych parkietach mieszkań, na kamiennych posadzkach korytarzy i betonowych zaułkach labiryntów pomiędzy blokami, rozgrywają się mniejsze i większe dramaty. W rolach głównych występujemy my.

flEaRankiem, winda jest pierwszym dotknięciem rzeczywistości. Widok zza okna jest wciąż taki sam, na korytarzu nic się nie zmienia, ale winda jest miejscem, w którym zacząć może się wszystko. Niezmiennie stawia się na żądanie, niezmiennie taka sama, ale każdy nowy pasażer jest dowodem twojego istnienia.

Dosiadająca się dziewczyna nie zwraca na mnie najmniejszej uwagi. Nie taksuje mnie wzrokiem szukając marki ubrania firmy, które noszę, nie szuka w mej twarzy śladów zaspania, nie zaszczyca mnie nawet jednym spojrzeniem. W milczeniu staje obok mnie jawnie naruszając konwenanse spotkań w windzie. Być może jest jedną z tych dziewczyn, które pomne przestróg rodziców, nie wdają się w żadne kontakty z nieznajomymi. Ale po chwili dochodzę do wniosku, że to co innego. Ona nawet nie wie, że tu jestem. Nie zdaje sobie sprawy z moich zaciekawionych spojrzeń, zatopiona we własnych myślach, przemierza niespiesznym krokiem świat swojego wnętrza. Nie rejestruje nic ponad to, co musi, co dociera do niej z zewnątrz i nie dzieli się sobą ze swym otoczeniem. Jest zamknięta w sobie, nieobecna, nie uczestniczy w sztuce zwanej życiem według tradycyjnych reguł. Udowadnia mi to w prosty, przystępny sposób; wysiadając ustępuje jej miejsca i ledwie powstrzymuję puszczone bezmyślnie przez nią drzwi.

Po wyjściu z klatki widzę ją, jak spaceruje sobie beztrosko wzdłuż ogrodzenia znajdującego się naprzeciwko naszego bloku. Kiedy tak idzie, moje przeświadczenie o jej wyobcowaniu, alienacji w tłumie podobnych jej istnień, staje się jeszcze silniejsze. Nie istnieje nic, co mogłoby zakłócić naturalny rytm jej kroków. Stojące równo rzędem samochody nie odgrywają w jej świecie żadnej roli, spieszący przed siebie ludzie nie stanowią dla niej żadnej przeszkody, podmuchy wiatru nie naruszają ułożenia jej włosów. A gdyby padał deszcz, jego krople pozostawiłyby ją suchą.

flEaOto jednak jest coś, co zwraca jej uwagę. To coś znajduje się po drugiej stronie ogrodzenia. Dziewczyna kuca, przekłada ostrożnie - jakby bała się coś spłoszyć - jedną rękę przez pręty, a chwilę później - najwyraźniej czymś zachęcona - pewnie robi to samo z drugą. Przyglądam się jej z zaciekawieniem, przysłuchuję ze zdumieniem słysząc ciche i niewyraźne z powodu dystansu kici, kici... Widzę, jak stopniowo to, co robi absorbuje ją bezgranicznie, przykuwa jej spojrzenia, dostarcza emocji, które wreszcie ujawniają się dziecinnym, niewinnym uśmiechem zastępującym jej pozbawioną uprzednio wyrazu twarz. Ja też się uśmiecham i odchodzę w swoją stronę.

Nie mam pojęcia, jak długo to już trwa, ale widuję tę dziewczynę niemal codziennie. Jeśli nie spotykam jej w windzie, to widzę ja przy ogrodzeniu; niezmiennie w tym samy miejscu, zajętą czymś co dostarcza jej powodów do radości. A jeśli nie ma jej i tam, to i tak jestem pewien, że przyjdzie. Bywa, że kiedy nigdzie się nie spieszę, czekam, aby zobaczyć ten jej uśmiech. Zawsze przychodzi.

Mogłoby się wydawać, że nie ma w tym nic niezwykłego, nic magicznego. Nie ma nic dziwnego w zachowaniu kogoś, kto dokarmia osiedlowego kota nie mogąc lub po prostu nie mając własnego w domu. Nieprawdaż?

Istnieje tylko jedno małe ale. U nas na osiedlu nie ma kotów.


<<  Poprzednia strona Indeks Następna strona >>

12

(c) Valetz Crew & Ancient Spirit Of Valetz

http://www.valetz.pl
Kontakt: redakcja@valetz.pl